O mnie
Jestem z urodzenia łodzianką, mamą dorosłego już syna. Dzięki blisko 25 tysiącom Państwa głosów pełnię funkcję radnej Sejmiku Województwa Łódzkiego. W ubiegłej kadencji Sejmu byłam łódzką posłanką. Pracowałam w komisjach finansów, infrastruktury i samorządu. Wcześniej pomagałam polskim miastom jako ekspertka Ministerstwa Rozwoju. Mam doświadczenie samorządowe, przygotowywałam Łódź do rewitalizacji tworząc pierwsze w Polsce Centrum Wiedzy oparte o nasze doświadczenia, w Gorzowie Wlkp. zarządzałam mieszkalnictwem. Od wielu lat działam społecznie dla naszego miasta. Mam wykształcenie prawnicze i artystyczne. Dziś pracuję w rządowym Instytucie Finansów. Wiem, jak zadbać o fundusze dla Łodzi i sprawić, że stanie się pięknym miastem o dobrej jakości życia. W Sejmiku Województwa Łódzkiego będę dbała, aby zapewnić jej rozwój i bezpieczeństwo.
Urodziłam się 13 kwietnia 1974 r. w łódzkim szpitalu im. Kopernika. Moje imię miało brzmieć Anna, ale tacie wydawało się zbyt wyważone jak na tak rozdartego malucha. Pierwsze lata życia spędziłam w oficynie kamienicy na ul. Sienkiewicza 31 w dużym mieszkaniu babci, profesor prawa na UŁ. Tu potem przyjeżdżałam po szkole nieistniejącym już tramwajem linii 24. Moi rodzice byli pracownikami naukowymi, poznali się na Uniwersytecie Łódzkim. Tata był fizykiem, mama przez całe życie opracowywała patenty na specjalistyczne włókniny w Centralnym Ośrodku Badawczo-Rozwojowym. Tak się złożyło, że miałam aż trzech dziadków – jeden na podopoczyńskiej wsi prowadził z babcią gospodarstwo, drugi uczył mnie malować olejne obrazy i nieziemsko mnie rozpuszczał. Trzeci, przyszywany, ale tak samo kochany, współdzielił z nami jako sublokator uniwersyteckie mieszkanie. „Dziadźka” – tak na niego mówiliśmy – był uciekinierem z wileńskiego getta i dziekanem Wydziału Biologii i Nauk o Ziemi UŁ. Zainicjował powstanie Łódzkiego Ogrodu Botanicznego, który do dziś nosi jego imię.
W 1976 r. wyprowadziliśmy się do własnego „M4” przy ul. Salvadora Allende (dziś Popiełuszki) na rosnące szybko gierkowskie blokowisko na Retkini. Wielki plac budowy służył nam, dzieciakom z wyżu demograficznego, jako niekończący się plac zabaw. Swoje przywództwo w podwórkowej bandzie wspominam z perspektywy czasu jako okres ryzykownych decyzji, na szczęście nikt z nas nie spadł z dachu wieżowca ani nie rozbił się trwale robiąc akrobacje na składaku, kiedy próbowaliśmy naśladować bohaterów kinowego hitu „ET”. Zimą spędzaliśmy godziny na prowizorycznym lodowisku w środku osiedla. W podstawówce nr 19 na ul. Balonowej trafiłam do pływackiej klasy „e”. Dobierano tam wysokie dzieci, bo odległy basen, w którym ćwiczyliśmy, wybudowano o 10 cm za głęboki. W szkole miałam szczęście spotkać wspaniałe nauczycielki przedmiotów ścisłych, jednak pomimo najlepszych ocen i sukcesów w olimpiadach naukowych jako żywiołowe dziecko miałam zawsze problemy z oceną z zachowania. Dopiero harcerstwo i odpowiedzialność związana z prowadzeniem drużyny zuchowej zmieniły mnie na lepsze.
Łódź w czasach stanu wojennego była miastem niedostatku i ciężkiej pracy kobiet. Moją ukochaną sąsiadką była głęboko religijna emerytowana włókniarka, od której uczyłam się ludowych i fabrycznych piosenek. Najlepszą ucieczką od smutnej rzeczywistości były książki, zarówno „Tomki” Artura Szklarskiego z osiedlowej biblioteki, jak i współczesna literatura wydawana na powielaczu, którą w sekrecie podawali sobie dorośli. W nauce pomagała także pasja do szachów zaszczepiona przez dziadka. Dziś gram rzadko i słabo, ale wtedy turniejowe partie potrafiły mi się śnić po nocach, jak bohaterce serialu „Gambit Królowej”.
Czerwiec 1989 r. był dla mnie wielką radością nie tylko z powodu wygranych przez opozycję wyborów. Dostałam się do klasy matematyczno-fizycznej w wymarzonym I LO im. Mikołaja Kopernika w Łodzi. Wówczas byłam pewna, że tak jak rodzice zwiążę swoją przyszłość z naukami ścisłymi. Odskoczni od zakuwania szukałam w żywym łódzkim środowisku artystycznym, co z czasem skierowało mnie na obleganą Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Łodzi (dzisiejsza ASP). Dostałam się na Wydział Grafiki. Wydawałoby się niezbyt praktyczny wybór w trudnym czasie transformacji ustrojowej okazał się strzałem w dziesiątkę. Tuż po końcowych egzaminach, jeszcze przed dyplomem, wciągnęła mnie na pokład jedna z dużych sieciowych agencji reklamowych, której polski oddział rozwijał się w Warszawie.
Boat people – tak reportażyści określili całe pokolenie łodzian, porównując nas do uchodźców z biednych krajów trzeciego świata. Większość z nas jakichkolwiek szans musiała szukać w stolicy, a nasze młodsze rodzeństwo – na emigracji. Rodzinną Łódź, ówcześnie drugie co do wielkości miasto z wiekową tradycją buntu i oporu, czas reform Balcerowicza rzucił na kolana. Włókniarki, które skutecznie postawiły się PRL-owskiej władzy w 1971 r., szły na bruk wyrzucane z zamykanych fabryk. Dobrze pamiętam dramat upadku mojego miasta podczas transformacji, gdzie wychowywałam samotnie syna, jak dużo innych łódzkich matek. Wiele lat później na bazie tamtych doświadczeń napisałam z Henryką Krzywonos książkę "Bieda. Przewodnik dla dzieci", która została uznana za tytuł dekady akcji „Cała Polska czyta dzieciom”.
Warszawa stała się moim drugim domem na sześć lat, pracowałam dla dużych klientów jak Orlen, ERA GSM, Nestle, Unilever czy Kraft. Jeszcze wielokrotnie później przeprowadzałam się do stolicy i z powrotem, może dlatego podoba mi się idea Duopolis. Bliskość Łodzi i Warszawy to moim zdaniem wciąż zbyt słabo wykorzystana szansa.
To w Warszawie zaczęłam działać społecznie. Na Chomiczówce, gdzie mieszkałam, założyłam i prowadziłam stowarzyszenie walczące o ochronę naszego osiedla. Wtedy też pierwszy raz do mojego życia bezpośrednio wkroczyła polityka, bo ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński próbował zakazać nam działalności. W sądzie pomagał nam pewien młody prawnik z Fundacji Helsińskiej, Adam Bodnar. Oczywiście wygraliśmy. Do pierwszego startu w wyborach samorządowych namówili mnie Zieloni, niewielka i ideowa partia, z którą związałam się na wiele lat. Pierwsze rządy PiS dały mi lekcję przetrwania podczas zimowego obozu w obronie Doliny Rospudy. To tam utwierdziłam się w przekonaniu, że jak powiedział Charles de Gaulle „Polityka jest sprawą zbyt poważną, aby powierzać ją politykom”, a wspólny sprzeciw wobec krzywdzących decyzji władzy ma głęboki sens.
Moje działania na rzecz społeczności lokalnych zostały dostrzeżone przez media, w których dano mi możliwość nagłaśniania problemów wymagających uwagi i działania. Byłam stałą felietonistką m.in. „Gazety Wyborczej”, „Dużego Formatu”, „Przekroju” i „Dziennika Łódzkiego”. W swojej publicystyce poruszałam głównie tematy polityki lokatorskiej, demokracji lokalnej, ochrony środowiska i praw kobiet. W latach 2010-2013 związałam się ze środowiskiem Krytyki Politycznej, której żywą i pełną wydarzeń „Świetlicę” prowadziłam w Łodzi przy Piotrkowskiej 101. Kiedy Łódź zaczęła przygotowywać się do rewitalizacji zaniedbanego centrum, pracując w samorządzie przygotowywałam proces tych zmian tak, by uwzględniał potrzeby mieszkańców. Wiele godzin spędziłam na rozmowach w łódzkich podwórkach i konsultacjach w szkolnych salach. Przez następne lata wypracowane dobre praktyki przekazywałam innym miastom, by rewitalizacja poprawiała jakość życia i nie kończyła się betonozą.
W październiku 2019 r. zostałam posłanką na Sejm RP z okręgu łódzkiego, uzyskując 14 422 głosów. Powierzony kredyt zaufania oraz poczucie obowiązku wobec każdego wyborcy, były – i zawsze będą – największą motywacją do aktywnej pracy na rzecz realnej zmiany na lepsze.
W czasie czterech lat IX kadencji Sejmu dotknęły nas kolejno pandemia, haniebny wyrok na kobiety wydany przez upolityczniony Trybunał Konstytucyjny, agresja Rosji na Ukrainę, katastrofa ekologiczna Odry i gigantyczna inflacja wynikająca z rozrzutnych i nieudolnych rządów PiS. W tym czasie podjęłam ponad 240 interwencji w indywidualnych i lokalnych sprawach, złożyłam ponad 3 tys. interpelacji i zapytań poselskich – najwięcej wśród parlamentarzystów. Dzięki moim pytaniom wyszły na jaw fakty o bajońskich nagrodach i premiach wypłacanych w kierownictwom ministerstw, o setkach milionów złotych z kieszeni podatników przeznaczonych na rozbudowę medialnego imperium o. Tadeusza Rydzyka, o prawie 30 miliardach składek, które wyciągnięto z kieszeni seniorów mamiąc ich rzekomym brakiem podatków oraz 13. i 14. emeryturą czy o setkach milionów złotych uwięzionych w rosyjskich bankach, z czym rząd PiS nie zrobił nic przez 8 lat rządów.
Interweniowałam w sprawie dodatkowych środków dla naszych szpitali, lepszych połączeń kolejowych i modernizacji łódzkich dworców. Zabiegam o budowę wiaduktów na Malowniczej i Gajcego. Wspieram łódzkich rzemieślników i kupców, bronię pielęgniarek, pilnuję w Sejmie interesów Łodzi i regionu. Tak jak obiecałam idąc do wyborów – jestem zawsze po Waszej stronie.
W trudnym czasie pandemii pracowałam w Komisji Finansów Publicznych pilnując, by nikt nie został pokrzywdzony pospiesznie tworzonymi przepisami. Wiele moich poprawek przyjęto, dzięki czemu np. lepszą ochronę zyskali lokatorzy i strażnicy miejscy. W Komisji Infrastruktury rozliczam rząd z niedotrzymanych obietnic w sprawie łódzkich dworców i budowy tunelu kolejowego, dbam też aby nasze miasta mogły być wygodniejsze, bardziej zielone i piękniejsze. Aktywnie angażowałam się w działania na rzecz rozwiązania kryzysu mieszkaniowego, efektywnego dysponowania środkami przez samorządy, ulepszenia systemu edukacji i służby zdrowia oraz poszanowania praw słabszych i poszkodowanych. Złożyłam w Sejmie projekt ustawy, by przemoc domowa była w Polsce ścigana z urzędu a nie jak teraz na zgłoszenie. Zbyt wiele krzywdzonych kobiet i dzieci pozostaje dziś bez żadnej pomocy instytucji państwa.
Jestem przekonana, że Polska może być nowoczesnym europejskim krajem, którego obywatelki i obywatele zasługują na wspierające ich i mądrze zarządzane państwo, a Województwo Łódzkie może być wzorem dla innych regionów. Przez 4 lata słuchałam Państwa głosów – kłopotów, problemów, nadziei i marzeń o normalności. W wyborach 15 października 2023 roku nie udało mi się odnowić mandatu do Parlamentu, ale dziękuję za wszystkie Państwa głosy - każdy z nich przysłużył się do tego, że odzyskaliśmy demokrację. W kwietniowej walce o samorząd blisko 25 tysiące Państwa głosów uczyniło mnie radną Sejmiku Województwa Łódzkiego, który odbiliśmy z rąk PiS.
To dzięki tak dobremu wynikowi dziś mam szansę walczyć o to, żeby reprezentować Was w Parlamencie Europejskim i tam zadbać o bezpieczeństwo Łodzi i regionu. W Brukseli potrzeba dziś fighterów, a nie poszukiwaczy sielskiej emerytury. Dlatego 9 czerwca w wyborach do Europarlamentu proszę o Państwa głos!